wtorek, 28 czerwca 2016

#3 Zakazane=Najlepsze

Beta pilnie poszukiwana!

~~~ Rozdział 3 ~~~

Powoli zacząłem szykować się do wyjścia. Umyłem i wyczesałem swoje włosy, które postanowiły akurat w tej chwili pokazać swój bunt. Po chwilowym ogarnięciu czupryny, zacząłem się ubierać. Poprawka – miałem zamiar się ubrać tylko nie wiedziałem w co. Czyżby odzywał się we mnie syndrom histerycznej nastolatki? Może.

Moja szafa posiadała parę ,,wyjściowych” ubrań, ale większość z nich nadawała się ,,do cioci na imieniny”. Boże, kiedy ja ostatnio nosiłem te ciuchy? Pięć, sześć lat temu? No dobra, trzeba coś wykminić, bo przecież w ty nie pójdę...ach Grell zawszę coś miał dla mnie w szafie! Dla jasności trzyma moje rzeczy tylko dla tego, że mogę się w nich pokazać właśnie podczas wizyt, gdzie nie ma mojej rodziny i znajomych. Tak, wiem, że to dziwne, ale później się wyjaśni.

Pobiegłem szybko do sypialni wujka. Zgadnijcie co zastałem? Oczywiście prawdziwy burdel, bo zawsze jak gdzieś wychodzimy, musi mu najść ochota na rewię mody. W przeciwieństwie do mnie ten gościu ma 4 szafy z ciuchami napełnione po brzegi, a i tak zawszę nie ma się w co ubrać. No klasyka.

Próbowałem namierzyć obiekt zwany moim wujkiem, ale moje starania poszły się gonić. Gdzie on do cholery jest?!
Nagle usłyszałem zduszony jęk z największej sterty ubrań. Nie, no nie mówcie, że...ja pierdole, nie wyrobię z tym człowiekiem. Czy naprawdę można zakopać się we własnych ubraniach i nie móc z nich wyjść? Jak widać można...

Podszedłem do Grellowego Mount Everestu i powoli zacząłem rozbrajać bombę. Jak można zrobić taki bajzel w ciągu nie całej godziny? Boże, z kim ja się zadaje. Czy on nie zna umiaru? Umiar – pfff...co to za słowo? W jego zakresie słownictwa nie istnieję. O, a najlepiej jak mnie ciąga po „przecenach”! Taka to kurwa „okazja”, bo przecież trzeba kupić ten pięćsetny płaszcz, który podobno jest taniej! Oczywiście, to niesamowita okazja, bo przecież coś co  jest przecenione o 5% przy zakupię tysiąca innych pierdół jest ogromną gratką! No, jak można przepuścić taką okazję?! No, nie można! Trzeba kurwa kupić te miliard rzeczy, bo to ‘okazja raz na milion'! To ostatnie przeceny, więcej takich nie będzie! No w chuj pięknie. Nie ma jak kolejny powód do ponownego wydania całej wypłaty na ciuchy. Dziwię się, że mamy pieniądze na jedzenie. Chyba ostatnio William zaczął poważnie bać się o nasze fundusze, bo z tego co mi wiadomo od niedawna zabiera część wypłaty Grellowi i zarządza nimi tak, aby starczyło na jedzenie na cały miesiąc. Kto to widział, żeby dorosły zamiast żarcia kupował ubrania, których ma w chuj dużo. Tak, właśnie ja to widziałem! Powinienem dostać jakiś medal, za to, że wytrzymuję z tym człowiekiem. No dobra, do rzeczy...

- Jakim cudem się tak zakopałeś?! – odpowiedziały mi zduszone jęknięcia, które oznaczały chyba ‘nie gadaj tyle tylko mi pomóż!’

Powili zacząłem – a raczej próbowałem – odgarniać ubrania, aby dostać się do Grella, no ale oczywiście mój wujek zadbał o odpowiedni poziom trudności tego zadania. Zastanawia mnie to jak on powiązał te wszystkie rękawy będąc pod ich stertą. Niepojęte są talenty tego człowieka.

W końcu udało mi się natrafić na coś miękkiego. Próbowałem za to złapać i wyciągnąć Grella, ale niestety ten człowiek musiał się poruszyć i obiekt ten uciekł mi z rąk. Chwile jeszcze pomacałem środek tej góry i wreszcie ponownie natrafiłem na to coś. Z tym wyjątkiem, że teraz pod moim dotykiem momentalnie stwardniało. Nie no nie mówcie, że...

- Aaa, Ciel to łaskocze! Zostaw moją stopę!

Ulga jaką poczułem była niewyobrażalna. Wiecie, ja myślałem, że to jego...nie wdając się w szczegóły odczułem OLBRZYMIĄ ulgę.

- Jak ty tam się zakopałeś?!

- Nie gadaj tylko mi pomóż!

- Dobra, dobra...

Powoli, udało mi się wyciągnąć jego nogi, a potem resztę tego cielska. Czemu on jest taki ciężki?! Podobno chodzi na siłownię, czy coś...ta, chodzi pewni, żeby poflirtować sobie z tamtejszymi „ciachami”. Co z tego, że nigdy się z nim nie umówią, bo mają dziewczynę, żonę, dzieci lub są hetero? Będzie do nich zarywać, co mu szkodzi! To przecież w pełni normalne, że transwestyta-gej zarywa do faceta, który ma już wnuki! Tak, to prawda...pewnie pierwsza myśl to pewnie coś w stylu „ To nie jego wina, tylko tego starego zboczeńca! Pewnie go zmusza, bo w domu mu żona nie da!” Nic bardziej mylnego...Grell od jakiegoś czasu podrywa pana Wieśka – sprzątacz szatni na siłowni. Mówię wam, bardzo przyjemny staruszek. Spokojny, opanowany, trochę przy głuchawy, ale jak najbardziej nie zboczony! Nie wiem czy jego oczy widziały choć raz jakiegoś świerszczyka, o niecie nie wspominając. Chyba staruszek urodził się w poprzedniej erze, bo nadal robi oczy wielkie jak spodki, gdy Grell przy nim do kogoś zdzwoni. No jak to tak rozmawiać do metalu? A to jeszcze jest podobno normalne! – krótki pokaz logiki pana Wieśka. Mój – jakże normalny – wujcio próbuję zaprosić go na randkę od 2 miesięcy...naprawdę ten facet nie zna granic.

- Dobra mistrzu, dowiem się co tam robiłeś?

- Ha, ha. Przezabawne. No ten, ja...szukałem ubrań.

Walnąłem face plama.

- No tyle to ja też wiem!

- Nie, ja szukałem dla Ciebie...
- Hmm?

- No na ostatnich zakupach kupiłem Ci to i owo...

- Ehhh...ile ty razem?

- Tylko, nie bij...

- Dobra, dobra, mów!

Zaczął coś nakreślać w powietrzu. Serio, aż tak się bo...ŻE CO PROSZĘ?! ILE?! W powietrzu nakreślił mi jedną dwójkę, drugą piątkę, zero i...zero

- Ponad 2 tysiące?! Czy ciebie pojebało?!

- No, nie krzycz tak, zobaczysz było warto...

- Warto?! Co jest warte 2 tysięcy na dzień dobry?!

- Masz pecha złociutki, bo już nie można zwrócić. – zacmokał mi z dezaprobatą w powietrzu.

- Już, nie mam do Ciebie siły. Dobra i tak za późno.

Skubany zawszę odcinał metki tuż po zakupie, żebym nie mógł oddać towaru. Na początku nie znał mojego szpiegowskiego talent i dziwnym trafem został pozbawiony paru nowych – jakże niezbędnych – bluzek. Oczywiście pieniędzy za ubrania mu nie oddałem. Jak wydaję na niepotrzebne ciuchy to znaczy, że te pieniądze są mu niepotrzebne. Wspaniałomyślnie nigdy nie dałem się im zmarnować i przeznaczyłem je na własne rozrywki. Nigdy mu ich nie oddawałem – nie dla psa kiełbasa. Co prawda, potem skapnął się, że coś jest nie halo, ale i tak system działał bezbłędnie przez pół roku. Gdybyście wiedzieli ile on wydaje na ubrania w ciągu takiego czasu...na ferrari by starczyło. Ciekaw jestem skąd ma te pieniądze, bo coś nie wydaje mi się, żeby aż takie kokosy zarabiał na siedzeniu przed telewizorem.

- Dobra, pokazuj co tam masz.

Okej, byłem podekscytowany. Przyznaje się. Besztam go za kupno ciuchów, ale i tak chcę je zobaczyć lub mieć. Klasyczny hipokryta, tak wiem.

- Zaczniemy od dołu...poczekaj chwilę gdzieś tu są...

- Buty...?
- Buty, buty! I to jakie! Zobaczysz, są cudne!

Wstał i przeszedł przez łóżko. Chwilę mocował się z szufladą w komodzie po prawej stronie, ale wreszcie udało mu się ją odblokować.

- Za chwilę twoje oczy dostąpią zaszczytu zobaczenia tego cudeńka!

- Oj dobra, dobra. Pokazuj no!

- Jaki niecierpliwy...patrz i podziwiaj!

Zamachnął się teatralnie i ukazał mi...odwołuję wszystko. Naprawdę wszystko. Wszystko co do jego rozmachu w zakupach. Niech kupuję co chce byleby mi je dał. Cudowne, czarne, połyskujące, ciężkie...glany! Do kolan! Zabójczo mroczne glany do kolan! Boże, co to za piękno! Moje cudowne...

- I co?! A nie mówiłem, że było warto? Takich butów wszędzie nie kupisz, kochanieńki! Jak Ci się podobają...?

- Są...cudowne...

- Wiedziałem! Wiedziałem, że Ci się spodobają! Uwielbiasz styl gothów!

- Ta...

- To może magiczne dwa słowa, dla najlepszego, najcudowniejszego, najsexo...

- Ogarniam aluzję!

- No to...?

- Przepraszam i...dziękuje. Są genialne...

Grell zakręcił się wokół własnej osi i zaczął histerycznie piszczeć ze szczęścia. Serio Grell...? Aż tak...?

- KYA!!! Ciel aleś ty uroczy! No normalnie schrupał bym Cię jak ciasteczko!

- Ja Ci zaraz dam Ciasteczko! To że masz rację nie znaczy, że masz mi to potem wypominać!

- Dobra, dobra! Nie bocz się tak słodziutki! Mam coś jeszcze!

- Wiesz, szlag by mnie trafił jakbyś powiedział mi że wydałeś dwa tysie na same buty. Ja wiem, że są super, no ale...

- Już, już! Poczekaj chwilę!

Wyminął mnie szybko i wybiegł z pokoju. Czy ten człowiek naprawdę nie widzi świata poza ubraniami? Ach nie, przepraszam – jest jeszcze sfera mózgu odpowiedzialna za molestowanie mnie. W sumie nie wiem czy pod tą kopułą cokolwiek jest, ale to sprawa dyskusyjna  Taki drobny szczególik.

Czekałem, aż miłościwy Grell raczy do mnie wrócić, ale widocznie nie spieszyło mu się. Ciekawe kto tym razem przyjdzie na tą imprezę...na pewno będzie William, Underek, Claude, Aloisy, Lau, Ran-Mao, Soma i Agni. Może przyjdzie jeszcze Lizzy, Hannah i Luka? Nie byłbym wtedy sam wśród zboczeńców...marzenia, nie? Fajnie byłoby spotkać Hannah...jedyna dorosła, która powstrzymuje się ze swoim molestowaniem. Chyba nawet nie musi się  powstrzymywać, bo takich potrzeb nie posiada. Jedyna kobieta w biurze, która musi powstrzymywać wszystkich tych ludzi przed jedną wielką orgią na środku planu filmowego...no błagam, z jakimi ludźmi ja się zadaje...

Usłyszałam huk i zaraz po nim wiązankę dość mocnych przekleństw. Moim oczom ukazał się kuśtykający Grell z pudełkiem w ręku i dość mocno rozwalonym kolanem.

- Czemu ty zawsze musisz coś sobię zrobić?

Posłał mi tępy uśmiech.

- Taki już mój urok, koteczku. Choć i patrz na to cudeńko!

- Idę, idę...

Wstałem przeciągając się leniwie w ramach protestu i mojego niezadowolenia. Wydałem z siebie kilka krótkich jęków i poczłapałem do Grella. Widząc moją postawę przewrócił teatralnie oczami i podał mi pudełko.

Powoli odsunąłem pokrywkę od pudła. Widziałem w oczach Grella jak skacze z radości i przekręca się z podniecenia. Aż tak mu zależy, żeby mi się spodobało? Miło, że mu zależy na moim zadowoleniu. Uśmiechnąłem się chytrze przeciągając chwile odsunięcia pokrywki. Zaczął lekko się trząść.

- No otwieraj to!

Nie wytrzymał. Wyrwał mi pudełko i wyjął jego zawartość.

- No i co o tym sądzisz?!

To była...kurtka, koszulka, kamizelka, koszula, czy może płaszcz..? Niby znam się na modzie, niby wiem jak co wygląda, a jak przychodzi co do czego to nawet nie umiem powiedzieć co widzę! Brawo, bravissimo Ciel! Ty to jednak jesteś gość!

Dobra, odłóżmy sprawy moje wiedzy na inny tor. Grell trzymał przede mną szczyt moich marzeń! Była tu skurzana kurtka z tyłem w sójkę, coś na kształt koszuli o pięknym, bordowym kolorze i beżowa chusta! Wszystko było ozdobione masą guzików, klamer i łańcuszków. Trochę stylu emo, trochę elegancko i jak najbardziej goth! No dobra, Grell się postarał. I to bardzo. Tak naprawdę bardzo, bardzo.*

- Jest...super...

- Jej! Wiedziałem, że Ci się spodoba! Kto jest mistrz?!

- Wszyscy już wiemy, że ty o miłościwy Grell'u jesteś najlepszy, nikt nie dorównuję twojej potędze w dziedzinach dobrego gustu i znajomości mod...

- Dobra, już nie nabijaj się tak ze mnie!

Naburmuszony, zrobił minę smutnego dziecka i odwrócił się ode mnie teatralnie. O boże, on i te jego aktorskie humorki. Uśmiechnąłem się do niego ciepło.

- No już, już...dzięki za to i buty...

Momentalnie rozpromienił się i mnie przytulił. Czy ja widziałem łezkę w jego oku..? Naprawdę dziwny z niego człowiek.

- To co? Przymierzasz?

- Chyba oboje wiemy, że ty bardziej chcesz mnie zobaczyć w tym wdzianku, niż ja sam!

Zaśmiał się wesoło i podał mi buty stojące obok.
- Przejrzałeś mnie, a teraz idź się przebrać! Ja tu już mam fantazję, wiesz...?

Zarumieniłem się mocno i wybiegłem z pokoju krzycząc:

- ZBOCZENIEC!

- Twój na zawsze, słodziutki!


____________________________

*zdjęcie stroju Ciela w zakładce "Dodatki"



poniedziałek, 27 czerwca 2016

#2 Zakazane=Najlepsze

Ważne info!
Poszukuję bety szczególnie wrażliwej na błędy stylistyczne :) Jeśli ktoś jest chętny czekam na kontakt ^^

 ~~~Rozdział 2~~~

No to teraz mogłem pożegnać się z jakąkolwiek reputacją. A nie, przepraszam czy ja kiedykolwiek takową miałem? No właśnie.
Ze strachem w oczach czekałem na reakcję nauczyciela. Już sobie wyobrażam jaką straszliwą męką będą lekcje z Mr. Seby. Pewnie będzie się ze mnie nabijał, albo jako jeden z pierwszych poznanych uczniów będę dość często pytany, bo „wryłem” mu się w pamięć. No Ciel jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Ach, no tak trzeba się psychicznie przygotować do publicznego ośmieszenia...
- Witam Cielu miło Cię poznać.
Zaskoczony podniosłem głowę, nie mogąc uwierzyć, że w jego wypowiedzi nie krył się żaden podtekst lub kpina. To co ujrzałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na jego szczupłej twarzy widniał szeroki, pogodny uśmiech. Trochę się zawstydziłem widząc jego tak wesołe podejście. Czułem się zmieszany i jednocześnie szczęśliwy, że Sebastian w żaden sposób nie skomentował pierwszej części wypowiedzi Momoi.
Czarnowłosy podniósł swoją umięśnioną rękę. Lekko się zawahał przez co dłoń miał jakiś czas w powietrzu. Przysunął ją do mojej głowy i poczochrał lekko granatowe włosy. 
Byłem w szoku. Nie, szok to za mało powiedziane, ja w tej chwili byłem sparaliżowany. Jego duża dłoń zostawiała parzący ogień na każdym skrawku mojej skóry, której dotknęła. Była taka ciepła, taka...bezpieczna. Nie chciałem, żeby przeryw...ZARAZA, ZARAZ O CZYM JA MYŚLĘ?! Jak ciepła, jak bezpieczna?! Ciel weź się w garść! Co to za skojarzenia?! Idiota, wielki idiota z ciebie Ciel!!!
Dziewczyny zaczęły piszczeć i wesoło podskakiwać. Kątem oka zarejestrowałem parę krwotoków. Czy te dziewuchy nie mają za grosz przyzwoitości?! Po mojej prawej stronię zobaczyłem blask flesz. Momoi ze skupieniem celowała obiektyw we mnie i Sebastiana, który nad przeczesywał mi włosy. 
- Cieluś koteczku nie mogłam się powstrzymać!
Obecność tych zboków – irytująca. Ich dziwne, chore pomysły – obecność mocnej traumy. Zachowanie nowego nauczyciela – zawstydzające. Reakcja dziewczyn – nie do wytrzymania psychiczni.
Naprawdę próbowałem opanować emocję, ale nic tego nie wyszło. Gorzkie łzy zbierały mi się pod oczami. Mam tego wszystkiego już dość! Nie chcę być cały czas napastowany przez te cholerstwa! Cieluś koteczku, Cieluś cukiereczku, Cieluś ukeś, CIELUŚ SRELUŚ!!! Rzygam tym!!! Dzień w dzień to samo! Czemu nie mogłem być jakimś niezauważalnym gościem siedzącym zawsze na korytarzu z nosem w książkach?! Przeklinam mój wygląd! Głupie, pojebane geny! Mam dość! Mam dość...
- Ciel co się...?! – Nie dałem dokończyć Sebastianowi, bo już biegłem do łazienki w szkole. Zanim wszedłem do szkoły posłałem im wszystkim swój zgorzkniały uśmiech. 
-A WEŹCIE SIĘ WSZYSCY ODPIERDOLCIE ODE MNIE!!!
Ostatnią rzeczą jaką zarejestrowałem zanim popędziłem na 1 piętro do łazienki była zszokowana mina Sebastiana, sparaliżowana Momoi i kilka szlochających dziewczyn. Nie bardzo obchodzi mnie co teraz sobie o mnie myślą. Co ja jestem ze stali?! Niech spróbują dzień w dzień udawać szczęśliwego, słodkiego chłopaka, który nienawidzi wszystkich obok siebie! Ciekawe czemu nienawidzi co? A raczej przez kogo!
W ekspresowym tempie znalazłem się w jednej z większych kabin, szlochając cichutko. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na lekcję, nie mówiąc o wychodzeniu z łazienki. Nie mam nic przeciwko spędzenia reszty dnia w szkolnej toalecie.
Spokojnie siedziałem w kącie pomieszczenia, gdy nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi kabiny. Próbowałem zignorować zaczepkę mając nadzieję, że osoba, która znajduję się po drugiej stronie wrót szczęścia odejdzie lub wejdzie do innej kabiny. Najwyraźniej byłem w błędzie bo z każdą, kolejną chwilą pukanie stawało się coraz bardziej natarczywe. Co to jakaś luksusowa toaleta, że nie można skorzystać z innych?! Wszystkie są wolne oprócz tej jednej, ale nie...Ja jestem super i sram tylko w TEJ JEDNEJ, JEDYNEJ kabinę i nie dam spokoju człowiekowi, który ją aktualnie okupuję, bo po co?!
Będąc już poważnie wkurwionym leniwie podszedłem do drzwi mając olbrzymią ochotę nagadać temu osobnikowi co o nim myślę i na dowód prawdziwości moich słów walnąć w te łepetynę z kilka razy . Nie mam pojęcia co w tamtej chwili czuł ten gościu, ale nie bardzo mnie to interesowało. 
Z rozmachem szybko otworzyłem oporne drzwi i moim oczom ukazała się zaskoczona twarz mojego nowego nauczyciela. Co ten gościu tu robi?! Nie dość, że się przed nim strasznie ośmieszyłem to jeszcze ma czelność tu przychodzić. Pewnie chcę się ponabijać! Nie mam zamiaru się ponownie przed nim upokarzać!
- Czego pan ode mnie chcę...?! 
Z trudem wypowiadałem słowa. Łzy upokorzenia cały czas spływały mi po bladych policzkach, nie mając najmniejszej ochoty powstrzymać się.
- Ja...ja...chciałem przeprosić... – na jego twarzy było widać wstyd i skruchę
Nie powiem, nie takich słów się spodziewałem. Mocno mnie tym zaskoczył. W sumie nie bardzo rozumiem czemu mnie przepraszał. W końcu to w większej części była wina tych paskud sprzed szkoły, a nie jego. Co więcej to ja jak już powinienem przeprosić za tę całą szopkę. Dziwny z niego nauczyciel.
- Nic się nie stało, to moja wina...
- Nie, to ja zawiniłem. Przeze mnie uciekłeś i płakałeś. Gdyby nie ja nic takiego by się nie wydarzyło.
Na chwilę się zastanowiłem. No po części, gdyby nie on sytuacja by nie zaistniała, ale tak czy siak nie on doprowadził mnie do kurwicy. I co ja mam teraz zrobić? Przeprosiłem, więc nie bardzo rozumiem co ten gościu tu jeszcze robi...
- Ma pan do mnie jeszcz...
Zanim cokolwiek powiecie o mojej reakcji proszę o chwilę uwagi. Jestem licealistą, a on nauczycielem. Może jest młody i nowy w tej szkole, ale od teraz będzie mnie uczyć i tego typu sytuacja NIGDY nie powinna mieć miejsca. Może w świecie alternatywnym, ale to już zostawiam filozofom. Uderzyłem Sebastiana z liścia z całej siły. Tak wiem, że to okrutne, ale teraz ważny powód mojej – takiej, a nie innej – reakcji.
Pocałował mnie. Tak po prostu. Nie dał mi dokończyć mojej wypowiedzi, bo centralnie wpił mi się w usta. Może takie określenie powinno znajdować się w jakimś romansidle, ale inaczej tego co zrobił nie da się powiedzieć. Nie wiem co on sobie myślał, nie wiem czy mu coś t zołzy nagadały, ale ja nie jestem jakąś pieprzoną zabawką. Mam uczucia i nikomu nie pozwolę bezkarnie bawić się moim ciałem i emocjami.
Widząc moje zawahanie i szok, wykorzystał moment i pogłębił pocałunek penetrując wnętrze moich ust. Próbowałem go odepchnąć lub choć w najmniejszym stopniu zmniejszyć „tereny”,  które zajął, ale był dla mnie za silny. Cały czas próbował zawładnąć większą przestrzenią. Moje próby wyswobodzenia były daremne. Byłem bezradny.
Gdy wreszcie zabrakło mu powietrza odczepił się ode mnie. Nie zwracając uwagi na jego wyraz twarzy właśnie wtedy uderzyłem go z całej siły w twarz. Jestem więcej niż pewien, że zostanie mu ślad. Mój cios musiał być faktycznie mocny, bo poleciał na drugi koniec łazienki. Co jak co, ale ze mnie, aż takie chuchro nie jest! Ach, wróćmy na ziemię...Koleś ewidentnie miał jaja, żeby mnie pocałować, ale żeby to przemyśleć to już rozumu zabrakło.
- CO TY SOBIE KURWA WYOBRAŻASZ?! CO JA JESTEM CAŁODOBOWY BURDEL ŻEBY SIĘ DO MNIE MIZIAĆ?! ZNAJDŹ SOBIĘ POJEBIĘ DZIEWCZYNĘ, A NIE MNIE KURWA NAPASTUJESZ! STARTUJ DO RÓWNYCH SOBIĘ, A NIE MOLESTUJESZ MŁODSZYCH PEDOFILU!
- Ja nie...
- A CO MNIE TO KURWA OBCHODZI?! CZY TY ZDAJESZ SOBIĘ SPRAWĘ COŚ TY MI ZROBIŁ?! JESTEŚ JAKIŚ NIENORMALNY?! LUBISZ MŁODSZYCH CZY JAK?! IDŹ SOBIĘ ZWALIĆ W DOMU, A NIE DRĘCZYSZ SWOICH UCZNIÓW!
- Błagam, ja nie chciał...
- NIE CHCIAŁEŚ, TAK?! TO TŻEBA BYŁI KURWA POMYŚLEĆ WCZEŚNIEJ!
Zanim zdążył odpowiedzieć, ja już byłem przy wyjściu ze szkoły. Nie miałem zamiaru wracać, ani do kibla, ani na lekcję. Jeszcze bym go spotkał na korytarzu i zrobiłbym aferę centralnie przed całą szkołą. Dość już mam wrażeń jak na  jeden dzień.
Pędziłem do domu jak na skrzydłach. Nie wiem, jakim cudem znalazłem kluczę w plecaku, ale dziękuję niebiosom za brak Parkinsona. Powoli otworzyłem drzwi mając cichą nadzieję na cud, czyli brak Grella w domu. Nadzieja matką głupich. Już od progu do moich uszu doszedł piskliwy szczebiot mojego wujka, który bardzo głośno śpiewał do jakiś koreańskich piosenek. Ten człowiek nie ma za grosz dobrego gustu. 
Nie wiem jakim cudem usłyszał moje wejście przy tej muzyce, ale brawa dla niego.
- A co ty tu rob...
Momentalnie ucichł widząc moje wściekłe spojrzenie. Wiedział, że taki wyraz twarzy przebierałem tylko wtedy kiedy musiało stać się coś poważnego. Mam z nim układ, że w takich sytuacjach o nic nie wypytuję tylko czeka aż sam zacznę mówić lub jeśli to nie nastąpi zapomina. Dzisiaj nie mam zamiaru mu o niczym wspominać, nie mówiąc o tym, że najlepiej zapomniałbym o całym dzisiejszym dniu.
Posłał mi współczujący uśmiech i skierował się w stronę lodówki.
- Miałem zamiar za chwilę piec pierniczki, więc jak chcesz możesz mi pomóc.
Byłem naprawdę wdzięczny Grellowi, że próbuję odwrócić moją uwagę od problemów i złego humoru.
- Dobrze wiesz, że czegokolwiek się dotknę zaraz zamienia się z zakalec, spaleniznę lub obiekt nie do zjedzenia.
- Oj, przesadzasz nie jest tak źlę...
- Dobra, dobra wszyscy wiemy jak wyglądają moje zdolności kulinarne i – bądźmy szczerzy – nie powalają, no chyba, że na płukanie żołądka.
Usiadłem przy wyspie. Grell lekko zdenerwowany zrobił to samo.
- Słuchaj, nie wiem co się stało i nie będę pytać, ale nie zależnie od twojego humoru dziś musimy wyjść.
- Przecież coś jak wyjście do kina można przesunąć, nie...?
- Tylko, że tym razem to nie jakieś tam kawiarenki tylko bankiet.
- Bankiet...?
- Może określiłem to za oficjalnie. Impreza w pracy, a raczej u naszego szefuńcia...
Na twarzy Grella zawidniał rozmarzony uśmiech. Zawsze gdy wspominał o Williamie jego myśli i ciało odlatywały do ciepłych krajów. Biedak jest zakochany na zabój w swoim szefie-menadżerze. Spears podobno jest Bi, ale z tego co wiem zalotów mojego wujka unika jak ognia. Nie chodzi o to, że się nim brzydzi czy coś. Po prostu jest Tsundere z krwi i kości. Czasami zapomina się o drobnej granicny dzielącej  przyjacielskie odrzucenie od ostrego, chamskiego „spadaj gnoju”, ale zdaniem Grella dzięki temu jest jeszcze lepszą zdobyczą, bo jak mówi „zakazane zawsze jest najlepsze”. Mam podzielone zdanie na temat jego opinii, no ale grunt, że ma swoją „sympatię”.
- I co ja mam z tym wszystkim wspólnego...?
- Ano to, że wszyscy z mojej roboty przyjdą, a dobrze wiesz, że Cię kochają na zabój. Gdy tylko Williamek zaczął czytać listę gości i był przy moim nazwisku w Sali zapanował istny burdel, bo Ci ludzie pragną twojego towarzystwa i nie mogą znieść myśli, że idąc na imprezę nie zabieram ciebie. Żebyś ty widział te rozanielone twarzyczki, gdy im powiedziałem, że Ci powiem o bankiecie. Niektórzy chyba odlecieli do raju koteczku. W sumie nie dziwię im się – taki jesteś uroczy, że nic tylko cię schrupać.
Doskonalę wiedziałem o co mu chodzi. Na pierwszym bankiecie na, który zostałem zabrany wszyscy jego „koledzy” próbowali mnie uściskać, przytulić, pocałować, zmacać lub zrobić sobie zdjęcie. Nie bardzo ogarniałem wtedy sytuację, bo czy to nie dziwne, że sławni aktorzy lepią się do gimnazjalisty – tak byłem wtedy w gimnazjum. Potem okazało się, że cała ta grupa to po prostu taki chodzący Grell tylko z tym wyjątkiem, że jak jemu się powie, żeby mnie nie macał to nie dotknie mnie przez najbliższy miesiąc bojąc się podać rękę, a tamta gromada zapomina o takich słowach po minucie, może 2. Tacy chodzący zboczeńcy, transwestyci, uroczy chłopcy i cała reszta tego słodkiego, pedalskiego świata. Chyba każdy osobnik płci męskiej w pracy Grella jest gejem, albo bi.
- Nie mów mi, że mam pchać się do jamy pełnej niewyżytych homosiów z kompleksem shota-con...
- Błagam Cię, Cieluś inaczej mnie z roboty wyleją...
- Zaraz, zaraz...CO?!
- No bo powiedzieli, że jak Cię nie przyprowadzę to strzelą grupowego focha do końca mojej roboty, a ja przecież nie wytrzymam! Dobrze wiesz jak uwielbiam flirtować z jakimiś przystojniaczkami z pracy i ich...
- Dobra, ogarniam aluzję, oszczędź szczegółów! Nie masz się czym martwić...
- Naprawdę?!
- Ta...i tak miałem zamiar pójść, żeby zapomnieć o szkole...
- Dzięki Ci kochaniutki!
Momentalnie znalazł się przy mnie i mocno mnie przytulił. Ta, bardzo mocno...Czasami jego „radość” udzielała się zbyt boleśnie.
- Puszczaj staruchu, dusisz mnie!
- Kocham Cię Ciel! Dzięki!
- Ta, ja Ciebie też, ale już mnie puść!
~Biedny, nie wiedziałem jeszcze co mnie czeka...a raczej kto~

#1 Zakazane=Najlepsze

~~~Rozdział 1~~~

Leniwie zwlokłem się z wielkiego łóżka. Tak zmęczony już od dawna nie byłem. Ledwo się trzymałem na nogach, a kochana szkoła na mnie czekała. Mogłem udać, że źle się czuje, ale jak na złość miałem na dziś przewidziany sprawdzian z matematyki. Wujek Grell nie byłby zadawolony z faktu, że opuszczam lekcję. Zawsze daje mi dużo luzu i swobody, ale jeśli chodzi o wagary jest nieugięty. Poza tym nie chciałbym mieć wielkiej awantury z tak błachego powodu jak sprawdzian. Ciekawe co na dziś przygotował ten wariat...

Ubierałem się w żółwim tempie, próbując wygładzić czarny sweter, który zawzięcie bronił każdego, dużego zagięcia, jak niepodległości. Gdy wreszcie uporałem się z tym zadaniem próbowałem choć w minimalnym stopniu ogarnąć moje niemożliwie pokołtunione włosy. Albo moje geny były zmutowane, albo los chciał spłatać mi obrzydliwie śmieszny żart obdarzając mnie nienaturalnie granatowymi kudłami. W bonusię otrzymałem jeszcze wieczne supły nie do rozwiązania oraz poczochraną grzywę z samego rana.  Próbowałem nawet rozwiązać te tajemniczą zagadkę z wujkiem, ale moja niesforna czupryna plącze się za każdym razem gdy zasypiam, a wiadomo, że człowiek spać musi. Ostatecznie dałem za wygraną i zaakceptowałem ten kaprys natury, co nie zmienia faktu, że codzienna walka z grzebieniem jest cholernie irytująca. 

Po ocenie mojego, jakże cudownego dzieła zszedłem na śniadanie. Już na schodach dopadł mnie aromatyczny zapach naleśników. Może Grellowi brakowało czasami piątej klepki, ale gotować to umiał i to nieźle. Pewnie matka natura zlitowała się nad nim i wzamian za brak rozumu ofiarowała mu zdolności kulinarne. Przyśpieszyłem tempo mając wielką ochotę na dzieło czerwonowłosego, co poskutkowało bliższym spotkaniem z dębowym parkietem tuż przed końcem schodów. Zanim otrząsnołem się i wstałem z kuchni dobiegał wesoły śmiech.

- Ty to potrafisz zrobić wejście smoka!

Spojrzałem w stronę aromatycznych zapachów i moim oczom ukazał się Grell w jakże uroczym fartuszku w małe, kocie łapki *dop. Aut. Ten fartuszek odegra znaczącą rolę w dalazej historii opowiadania*. Z politowaniem w czerwonych oczach spoglądał na mnie szczerząc się i ukazując tym samym rząd trójkątnych, śnieżnonibiałych zębów. Czasami się zastanawiam kim byli przodkowie naszej rodziny, bo wczyscy mamy bardzo nietypowy wygląd. Od wielobarwnych włosów przez korowe oczy po nietypowy kształt zębów. Musimy mieć naprawdę nietypowe geny.

- Lepsze takie, niż rzadne. – odgryzłem się kochanemu wujkowi

- Oj, nie bocz się tak na mnie słodziutki. Złość piękności szkodzi. – posłał mi swój kąśliwy uśmiech.

- Tak, tak. No co tam dziś na śniadanie?

- Ale jesteś nieczuły kwiatuszku! Ja tu w pocie czoła robię pyszne śniadanko mojemu słoneczku, a ono nie raczy nawet się przywitać! – mówiąc to przybrał dramatyczną pozę cierpienia wymachując chochlą do ciasta no prawo i lewo.

- Witaj kochany wujku. Co dziś raczyłeś dla mnie przygotować?

- Wiesz kochanieńki sarkazm tu nie pomoże. Mam focha i nic nie zjesz póki mi tej zniewagi nie wynagrodzisz...

Grell i te jego dramatyczne fochy. Czasami wydaję mi się, że udaję obrażonego tylko po to żeby coś odemnie wyłudzić. I jest w tym całkiem dobry. Nie bez powodu jest znanym aktorem, który słynie z grania tragicznych ról, w których może pokazać swój talent. Jego talent to głównie strzelanie fochów, dramatyczne cierpienie i wyolbżymione powody do płaczu i bólu. Zdarza mu się wykorzystywać ćwiczenię roli jako pretekst, żebym go w czymś wyręczył lub po prostu odwala płaczliwe sceny. Nie mogę patrzeć jak płaczę, więc daje mu to czego chcę, choć to jest sztuczny płacz tylko dla własnych korzyści. Czasami próbuję się mu postawić, ale wtedy jeszcze bardziej dramatyzuję i nazywa mnie „nieczułym tsundere”. Mam wrażenię, że to ja jesten ten dorosły w tej rodzinię, ale w sytuacjach takich jak ta uświadamiam sobię, że to mój kochany wujcio jest tu żywicielem i tak czy siak postawi na swoim.

- To co tym razem? – odparłem zrezygnowany

- Nie bądź takim smutasem miśu. Wiesz dziś jesteś taki słodki w tym puchatym sweterku, że chcę dostać od Ciebię takiego małego buziaka na dzień dobr...

- Nie.

- Oj, czemu nie??? Nie bądź takim nieczułym tsundere! Ja mam uczucia koteczku. – zrobił teatralną minę wielkiej rozpaczy jak na dramatycznego aktora przystało.

Przewróciłem oczami z udzielającą mi się już irytacją spowodowaną lekkim głodem i jego zachowaniem.

- Nie będziesz mnie zboczeńcu całował. Nigdzie i nigdy. Po pierwsze jesteśmy rodziną, po drugie oboje jesteśmy facetami, a po trzecie ZNAJDŹ SOBIĘ W KOŃCU KOGOŚ!

- Po co mi ktoś, jak mam Ciebię...

- Nie napastuj mnie człowieku, bo zgłoszę to na policję. A tam w celach nie ma tapety jak z horroru tylko sama szarość i żadnej czerwieni. – spróbowałem odwrócić jego uwagę

- Co ci się nie podoba w mojej tapecię młody? – połknoł haczyk 

- Hmm...zastanówmy się. Ach, tak...może nie wiesz, ale nie każdemu odpowiada tapeta ukazująca spływającą krew po ścianach w sypialni.

- O gustach się nie dyskutuję mój drogi.

- W takim razie skoro nasza bezsensowna rozmowa dobiegła końca, łaskawie zjem to co dla mnie przygotowałeś.

- A całus...? – zrobił maślane oczy mopsa
- Nie i już! Dawaj szybko to śniadanie, bo znowu się przez Ciebię spóźnię!

- Dobra, dobra, ale w zamian dziś wieczorem Cię gdzieś zabieram!

No, nie tego już za wiele. Wiem jak zazwyczaj się kończą te jego: Zabiorę Cię gdzieś wieczorem. Krew się we mnie gotowała, ale musiałem przystać na te niedorzezne warunki, bo inaczej nie zjadłbym śniada, które coraz bardziej doprowadzało mnie do szaleństwa swoim kuszącym zapachem.

- Okej, tylko daj mi już zjeść!

Grell podskoczył z radości i klasnoł w dłonie. Widziałem w jego oczach radosne iskierki. Natychmiast zabrał się za nakładanie naleśników. Posmarował je nutellą i podał mi talerz z tymi rarytasami.

- Dla drogiego panicza specjalność naszego zakładu, czyli puszyste naleśniki z nutką aromatycznego cynamonu posmarowane, jakże wykwintnym musem orzchowo-czekoladowym zwanym nutellą. 

Spróbowałem jego dzieła szykując się na miłe doznania smakowe. Nie myliłem się ani trochę, bo naleśniki mogłyby być podawane w niejednym hotelu czy restauracji. Co prawda może nie z nutellą no, ale to już kwestia gustu.

W ekspresowym tempię pochłonołem całe śniadanie. Nic nie zostało, ale wiedziałem, że Grell jadł już wcześniej, więc się o to nie martwiłem.

- Było pysznę, dziękuję.

Grell popatrzył na mnie z bananem na twarzy, chichocząc wesoło.

- Co?

- Nic, nic, idź umyć zęby, bo się spóźnisz. – posłał mi szelmowski uśmiech i pognał do przestronnego salonu oglądać swoje, ulubione taśemce.

I tak wiedziałem z czego się śmieję. Zawsze bawiło go, że: cytuję ,, Jem tyle ile dwójka dorosłych facetów pracujących na budowię, a wyglądam jak dzieciak z podstawówki i to bardzo szczupły.”
 W sumię było w tym trochę racji, bo jako licealista nie powinienem mieć zaledwie metr sześćdzieśąt z kawałkiem, ale miało to też swoję plusy. W klasie dziewczyny uznawały mnie za tego ‘małego’ i ‘kawaii’ dzięki czemu zawsze mogłem liczyć na czyjąś pomoc w razie potrzeby, bo przecierz taki uroczy „ukeś” – jak to mnie nazywały, jest za delikatny, żeby się przemęczać. Co prawda niektórzy z zazdrości nazywają mnie szklaną księżniczką (bo uważają mnie za takiego delikatnego i kruchego jak szkło), ale ignoruję takich upierdliwych typów. Niestety ma to też tą złą stronę, bo przez mój drobną posturę wszystkie dziewczyny, które uwielbiają yaoi (czyli wszystkie dziewczyny tak czy siak) zawszę próbują mnie swatać z jakimiś umownymi „seme”. Jestem gejem to fakt, ale nawet gdybym nim nie był to wyglądam jak słownikowy uke. Od początku szkoły chcąc, niechcąc zostałem umownym pedziem. Yaoistki codziennie męczą mnie na przerwach dopytując, który przystojniak mi się podoba i deklarują się jako oficjalne swatki. Ile ja bym dał za święty spokój. Ale nic w życiu nie ma za darmo nie?

Po myciu zębów, spakowaniu odpowiednich książek do plecaka i zamknięciu domu ruszyłem w stronę mojej szkoły. Zawsze to ja zamykam dom, bo Grell oczywiście siedzi 24h przy swoich taśemcach lub Trudnych sprawach, dlaczego ja i innym tego typu chłamie. Szerze mówiąc nie mam pojęcia za co mu płacą i dlaczego, ale póki żyjemy na niezłym poziomie i na chleb wystarczy (wiecie taki importowany z Indii) nie powininem się tym martwić. Apropos mojego wujcia też jest gejem. Jak dowiedział się o mojej orientacji to mało domu nie rozwalił ze szczęścia. Powiedział, żebym się niemartwił, że nie jestem sam i że napewno znajdę jakiegoś fajnego seme. Nie chcecie wiedzieć jak zaregowałem na ostanią część jego wypowiedzi, ale powiem tyle, że musiał wziąć sobie dwutygodniowy urlop (swoją drogą on to zawsze ma urlop) aby jego rany się zagoił. Miał zakładane 7 szwów, ale i tak nie żałuję. Teraz jest nawet mi za to wdzięzny, bo zawsze chciał mieć tatuaż szwów, ale powstrzymywał się bo bał się tatuażystów i uważał, że może to wyglądać nierealistycznie. Już nie ma tego problemu, bo ma prawdziwe. Może to trochę strasznę, ale nie martwię się tym. Grell jest masochistą. Mówiłem kiedyś, że brak mu piątej klepki? Na szczęście jest tą wersją light, czyli lubi trochę bólu, ale bez przesady. W okolicznyn domu kultury do, którego uczęszcza na zajęcia z takimi jak on poznał gościa co się lubi potpalić. Nie był jakimś wytatułowanym pakerem lub okolczykowanym gothem tylko na pozór zwykłym dwudziestolatkiem. Ta...zwykłym. Od momentu gdy poznałem tego ciekawego człowieka nigdy więcej nie oceniałem i nie oceniam ludzi po wyglądzie. Cicha woda brzegi rwię, nie?

Nim się spostrzegłem byłem przed budynkim szkoły. Zobaczyłem spory tłumek dziewczyn, któty składał się z mojego osobistego funclubu „Ciela ukeśa”. Trochę zaskoczyło mnie to zamieszanie przed wejściem, ale było mi jak najbardziej na ręke. Wizja kolejnego rozszarpywania mnie przez zboczone licealistki jakoś szczególnie mi się niewidziała. Wiem, że to brzmi ekscytująco, ale uwierzcie człowiek ma później straszną traume, którą jest w stanie wymazać tylko dwudniowy mataron Mody na sukces. 

Przypomniałem sobię o co tyle zamieszania! Dziś do szkoły miał być przyjęty jakiś nowy nauczyciel od matmy, a plotki mówiły, że straszne z nigo ciacho. Widać było, że ten biedak był teraz,w samym centrum grona yaoistek. 
Już miałem weść do szkoły gdy usłyszłem za moimi plecami swoję imię powtarzane wiele razy.

- DZIEWCZYNY TO CIEL!!

- CIELUŚ!!!

- CHODŹ DO NAS SŁODZIUTKI!!!

- CIEL NIE UCIEKAJ!!!

Mój plan spełz na niczym. Musiałem przeżyć konfrontację z moim funclubem i ich nowymi pomysłami. Odwróciłem się do dziewczyn, które stały 15 metrów dalej patrząc na mnie wyczekująco. Ruszyłem w ich stronę. Gdy stałem już dość blisko, aby wszystkie mogły nawiązać ze mną kontakt wzrokowy (a było tego tałatajstwa z pół rocznika) posłałem im najszczerszy, firmowy uśmiech Ciela Phantomhive. Nie trudno było przewidzieć ich reakcję. 

Zaczeły głośno popiskiwać i wrzeszczeć jak szalonę:

- CIEL JAKI TY JESTEŚ KAWAII!!!

- AHHHHHH CIELUŚ WYMIATASZ!!!

- BOŻE ŚWIĘTY CIEL JESTEŚ 
NAJSŁODSZYM UKE ŚWIATA!!!

- CZY WY WIDZICIĘ TĘ MORDKĘ?!

Dwie dziewczyny zemdlały. No serio, aż taki jestem super? 

Gdy piski i chichoty ucichły z grona dziewczyn wystąpiła vice przewodniząca mojego funclubu – Momoi.
- CIEL KOTECZKU MAMY DLA CIEBIĘ NIESPODZIANKĘ!!

- Co tym razem moje kochane? – po tych słowach dało się usłyczeć ciche chichoty.

Momoi chwyciła mnię za ręke i wprowadziła przez środek sporej grupy. Zauważyłem, że niektórę dziewczyny zerkały na mnie ukradkowo i szeptały coś do ucha sąsiadce obok. Takich przypadków było całkiem dużo co oznazczało tylko jedno. Wymyśliły coś mocnego co pewnie zwali mnie z nóg. Próbowałem się psychicznie przygotować do tego co mnie czeka, ale te dziewczyny były tak nieobliczalne, że strach się bać jak coś wykąbinowały.

Wciąż trzymając mnie pod ręke Momoi prowadziła mnie na początek grupy. Gdy wyszliśmy z plątaniny rąk i nóg ruszyła przed siebię ciągnąc mnie za sobą. Byłem trochę zdezorientowany, ale okazało się, że reszta dziewczyn szła za nami w równym tempię. Zauważyłem, że dziewczyna prowadziła mnię do dwóch nauczycieli. Najwyraźniej kończyli rozmowę, bo jeden z nich uśmiechając się ciepło porzegnał się i  ruszył w stronę całkiem sporej grupki ciała pedagogicznego. Nie poznawałem osoby do, której zmieżamy. Nigdy nie widziałem tego nauczyciela. Zaraz, zaraz to może być ten nowy od matmy! Tylko po co te yaoistki mnie tam prowadzą? No, nic przekonajmy się.

Gdy dzieliło nas od nauczyciela 5 metrów dostrzegł nas i w jego oczach ujżałem przerażenie. Tak, ja tak ma na codzień facet. Biedak chyba chciał uciec, ale Momoi przewidując zamiary nieszczęśnika natychmiast się przy nim znalazła 
ciągnnąc mnie niemiłośernie za ramię.

- Panie Sebastianie nas już pan zna, prawda?

Podmiot zwany Sebastianem przytaknoł próbując sprawiać wrażenię szczęśliwego z ich przybycia, ale ja widziałem wiele razy te spojrzenia i nie dałem się nabrać.

- Miło was widzieć ponownie dziewczęta. Co was do mnie sprowadza?

Nagle doznałem olśnienia. To pewnie jego męczyły przed szkołą. Zakładam , że skubany uciekł gdy tylko coś odwróciło ich uwagę czyli ja.

- Nie co, a raczej kto panie Sebastianie!

Nagle Momoi wypchneła mnie zza swoich pleców centralnię przed tego gostka. Mogłem teraz się mu uważnie przypatrzeć. A uwieżcie było na co! Czarne włosy za uszy, śnieżnobiała cera oraz czerwone, kocie oczy. Boże co to były za oczy! Takiej głębi to ja w życiu nie widziałem! Pewnie też miał niezłe geny patrząc na ich kolor. Co do postury do chyba był odemnie dwa razy wyższy. Widać było, że ćwiczy albo matka natura obdarzyła go sześciopakiem na dzieńdobry. 
Zdałem sobię sprawę, że bezczelnie tasuję go wzrokiem. On robił ze mną to samo na co trochę się zarumieniłem i spuściłem głowę co nie uszło uwadzę moim fankom.

- DZIEWCZYNY PATRZCIE! CIELUŚ SIĘ RUMIENI!!!

- CIEL, ALE UROCZO CI W TYM ODCIENIU CZERWIENI!!!

- BOŻE, CHYBA ZROBIĘ ZDJĘCIE NA PAMIĄTKE!!!

- DZIEWCZYNY TRZEBA TO UWIECZNIĆ!!!

Momoi słysząc ten pomysł momentalnie wyjeła telefon i nim mogłem policzyć do trzech miała uwiecznioną moją buźkę w kolorze dojrzałego pomidora. Wszystkie już chciały zrobić to samo, ale nagle krzekneła:

- Nie róbcię mu zdjęć, bo nam nasz koteczek się przestraszy! Każdej, która chcę prześlę jescze dziś!

Na te słowa wszystkie tam zebrane zaczeły wrzeszczeć jak to pragną mieć mnie na tapecie, albo jakim to ja jestem delikatnym kotkiem. Popatrzyłem na nowego nauczyciela, który nadal wywiercał we mnie dziurę swoim spojżeniem. On chyba nawet nie wiedział co tu się dzieję! Odruchowo odchrząknołem, aby zwrócić na siebię uwagę dziewczyn aby przestały się drzeć i aby ten koleś wreszcie wrócił na ziemię. Podziałało. Dziewczyny ucichły, a Sebek wstrząsnoł odruchowo głową próbują ogarnąć gdzie jest.

- Tak słucham, dziewczęta?

Ej, no ja panienką nie jestem!

- Chciałyśmy przedstawić panu naszego kochanego koteczka...

Teraz to mogłem kąkurować z tapetą Grella. Nie wiem co było w tej chwili bardzej czerwone. Momoi, baka po co mówiłaś o tym koteczku!

-...uroczego Ciela Phantomhive! – na dźwięk mojego imienia wszystkie zaczęły piszczeć.